poniedziałek, 23 grudnia 2013

Świątecznie

Z przekazem na smutno:


Dzisiaj Wigilia, za oknem przez chmury przebijały się promienie słoneczne, prużył lekki, ale przyjemny śnieg. Dzieci za oknem bawiły się na placu zabaw, z okien sąsiednich kamiennicy widać było ulatniający się dym, prawdopodobnie gotowali lub piekli potrawy Wigilijne. W szybach odbijały się światełka z choinek, gdzieniegdzie słychać było różne kolędy. Było południe, z każdą chwilą liczba dzieci malała, co chwila kolejna matka wołała swoje pociechy do domu.  Była jednak jedna mała dziewczynka, która nie wyszła, a jej dom był przeciwieństwem mieszkania ich sąsiadów, bowiem rodzina zna przeciwka było rodziną katolicką, od rana słychać było u nich przygotowania do kolacji, ale nie krzyki i zamieszanie, jak u niej, było tam spokojnie i miło. Co chwila otwierały się drzwi, otwierała je mała dziewczynka, miała 9 lat i śliczne rude włosy związane w dwa warkocze, a na jej szyi wisiał naszyjnik z podobizną Matki Boskiej. Dziewczynki spoglądały na siebie, czarnowłosa Sara patrzyła na nią z lekką zazdrością, ale i radością. Często przyglądała się mieszkaniu w tle, widziała nieco otyłą kobietę o równie rudych włosach jak jej córka. Z budowy dzieci były podobno, ale różnica byłą jedna i ogromna. Sara nie miała nóg. Gdy tata rudowłosej wracał do mieszkania zazwyczaj z różnymi siatkami bądź pudłami, dziewczynka zamykała drzwi. Sara zrezygnowana odjeżdżała na wózku i zamykała swoje. Nigdy jednak nie sięgała do najwyższego zamka więc w każdej chwili ktoś mógł je otworzyć. Wracała do swojego pokoju, dom był specjalnie przystosowany dla niej, żadnych schodów, stopni czy minimalnych wzniesień. Co prawda mieszkała na 1 piętrze, ale miała windę więc to nie stanowiło problemu.
Od rana je rodzice krzątali się zestresowani po mieszkaniu, dziewczynka wjechała do swojego pokoju, zamknęła drzwi i wróciła do swojego ulubionego zajęcia, rysowania. Pomimo swojego młodego wieku jej talent już się ujawnił. Rysowała właśnie małego kucyka bez jednej nóżki, był odsunięty od stada, które zerkało na niego z wyraźnym obrzydzeniem i złością. Był to obraz odzwierciedlający jej uczucia. Tak o to widziała siebie wśród innych dzieci. Narysowała jeszcze jednego kucyka, który wysunął się na przód stada i przyjaźnie zerkał na trzynogiego wyrzutka. Miał rudą grzywę zaplecioną w warkocze. Gdy już skończyła obraz schowała go do książki i wyjęła kolejną kartkę. Narysowała małą choinkę, a obok niej jej rodzinę: 14 letniego brata Krzysia, mamę i tatę. Każdy był zadowolony, szczęśliwy. Przed nimi stał stół pełen potraw. Sara miała jeden problem, nie umiała rysować talerzy, ale nie stanowiło to zbytniego błędu, który zepsułby obraz. Zadowolona spojrzała na woje dzieło i udała się z uśmiechem na ustach do jadalni.
-Mamo ! Mamo ! Popatrz, mam cos dla ciebie!- zawołała radośnie do kobiety, która właśnie chodziła z kuchni do jadalni z różnymi talerzami. Co chwila krzyczała do mężczyzny, który stał w kuchni za blatem i przyrządzał jedzenie, był bardzo zdenerwowany i jeszcze głośniej krzyczał na żonę różne wyzwiska. Oboje byli tak zajęci, że nawet nie zauważyli dziecka. Zrezygnowana i smutna odwróciła się i ruszyła do pokoju brata.
-Krzyś? Krzyś!- zawołała, ale ten nie słyszał. Miał na uszach słuchawki i grał na komputerze w jakąś grę. Sara widziała tylko kawałek karabinu, który strzelał do ludzi. Jej smutek zmienił się w złość. Wycofała się trzasnęła drzwiami z całej siły. Jej matka zareagowała, krzykiem.
-Co ty wyprawiasz do cholery!? Sara won do pokoju i nas nie rozpraszaj!- oczy dziewczynki zapiekły, ruszyła do pokoju i jak gdyby nigdy nic spojrzała przez okno. Znowu widziała tłum dzieci bawiących się ze sobą. Zobaczyła też dwoje ludzi huśtających swoją córkę na huśtawce. Łzy wypłynęły na wierzch, serce zabolało. Chciała chociaż raz przeżyć takie święta jak rodzina zna przeciwka.
Nastał wieczór, rodzice nieco się uspokoili. Na stole było już wszystko, 12 potraw, naczynia, obrus. Krzyś włączył telewizor, leciał akurat Kevin sam w domu. Rodzice zajęli się filmem  popijając wino. Sara obserwowała ich w skupieniu, za chwilę wybuchła
-Mamo. Czemu jesteście tak zapatrzeni w ten ekran?! Oglądacie to po raz kolejny, nigdy jednak nie śpiewaliśmy kolęd, nie rozmawialiśmy. Nigdy te święta nie były wesołe! Od rana się kłócicie, krzyczycie, Krzysiek siedzi na komputerze! Nikt nawet nie zauważył, ze coś dla was zrobiłam! Zuzia zna przeciwka jest wesoła, jej rodzice na spokojnie wszystko robili, a ona im pomaga. Nikt się nie kłóci, każdy się uśmiecha! Czemu u nas tak nie jest?!- wszyscy patrzyli na nią oszołomieni. Takie słowa z ust dziesięciolatki były doprawdy zdumiewająca. Pierwsza zareagowała matka.
-Wyjdź.- odezwała się spokojnym głosem.- WYJDŹ!- teraz krzyczały przez łzy, ojciec ujął ją w ramiona. Sara wściekłą i smutna wyjechała z jadalni, ale nie do pokoju. Wyjechała na korytarz. Usłyszała tylko jeszcze parę zdań matki: „Ja jej nie cierpię! Ten potwór! Mówiłam, żeby ją zostawić!” „Jak ja mogłam chować potwora bez nóg, takie dziwolągi zawsze są podłe!” „urodziłam kosmitę, czemu ja?!” Słowa obcych osób bola, ale najbardziej bolą te od osoby, którą się kochało.  Sara cicho zaszlochała. Drzwi sąsiadów się otworzyły, rudowłosa dziewczynka wyszła przed mieszkanie i się uśmiechnęła. Obie się uśmiechnęły, Sara odwróciła wózek, rudowłosa podała jej rękę. Były już przy drzwiach kiedy wózek Sary zjechał an schody i dziewczynka poleciała wraz z nim. Przeturlała się na sam dół, leżała na karku, z głowy leciała jej krew, wózek leżał na niej, jedno koło było wygięte. Dziewczynka zawołała rodziców, którzy zaraz wybiegli przed mieszkanie. Zaraz za nimi rodzicie Sary. Matka dziewczynki już nie była zła. Zbiegła przerażona i uklękła przy ciele córki. Zaraz za nią ojciec. Krzysiek stał w drzwiach oszołomiony. Matka płakała i błagała Boga by zwrócił jej córkę. Przepraszała za swoje grzechy i błagała o litość Katolik by pomyślał: W końcu Wigilia, czas cudów. Prawda jest taka, że cudy się nie dzieją. Dziewczynka się nie obudziła. Za chwilę przyjechało pogotowie, które wezwał ojciec rudowłosej. Zabrali ciało Sary. Matka stała i krzyczała, by ja oddali. By ją ratowali, ale to na nic. Wszystko to obserwowała rudowłosa. Patrzyła spokojnie na przyjaciółkę, z którą nigdy nie rozmawiała, ale wiedziała, ze nią była. Spojrzała na rodziców swoich, później Sary, spojrzała na ziemię. Leżała na niej książka, wystawała z niej kartka, pod nią druga. Wyciągnęła obie. Zobaczyła stado kucy, ujrzała w nich siebie i przyjaciółkę. Spojrzała na drugi rysunek. Cicho zapłakała, spojrzała z obrzydzeniem na rodzinę dziewczynki i wróciła do domu. Tamtego wieczora już nikt się nie uśmiechał. Każdy tylko modlił się za Sarę.
Następne lata w domu rudowłosej mijały jak poprzednie, ale nie licząc tego z wypadkiem Sary. Rudowłosa codziennie odwiedzała grób przyjaciółki, opowiadała jej co się u niej działo. W Wigilie zawsze odwiedzała cmentarz, przychodziła do niej z prezentem, czytała jej fragment książki, którą znalazła po wypadku. Która należała do niej. Kilka lat po jej śmierci, gdy miała już 18 lat przyszła znowu. Opowiedziała jej co słyszała z domu je rodziców. Opowiedziała o Krzyśku, który wyrzucił komputer z domu, zaczął dbać o rodzinę, znalazł dziewczynę. Są razem szczęśliwi. Rodzice Sary już więcej na siebie nie krzyczeli, chodzili szczęśliwi, modlili się, śpiewali kolędy, nigdy nie oglądali w telewizji. Jej matka w Wigilię dwa lata wcześniej założyła fundację na rzecz odrzucanych dzieci, a ojciec nigdy nie przeklinał. Gdy kończyła streszczać przebieg wydarzeń, zauważyła jasną, rozmazaną pustać na końcu uliczki. Postać przypominała dziewczynkę, na wózku, o czarnych włosach. Uśmiechnęła się, kiwnęła do rudowłosej i odjechała dalej, w las. Po chwili odleciała z wiatrem. Dziewczyna patrzyła jeszcze przez chwilę przed siebie po czym spojrzała na grób i powiedziała jedno zdanie: „Też się cieszę, że zmieniłaś tych ludzi.” Po chwili jeszcze dodała „Szkoda, że mądrość przychodzi zawsze za późno”. Odeszła. Przychodziła ponownie co roku, aż do jej śmierci. Miała 78 lat. Zginęła w Wigilię. Nie miała już siły chodzić więc jeździła na wózku. Jechała właśnie na cmentarz, kiedy jedno kółko zjechało ze schodów i pociągnął ze sobą cały wózek i staruszkę. Kobieta zginęło na miejscu, pochowano ją obok przyjaciółki. Od jej śmierci nikt nie odwiedzał ani jej, ani jej przyjaciółki. Spoczęło samotnie na cmentarzu, obie zginęły w Wigilię, obie na wózku. Dwie przyjaciółki, jedna śmierć
________________________
Morał tego jest taki: Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą. Ale jesteśmy nastroju świątecznym tak? To powiem wam jedno: Święta to czas radosny. Czas, który spędzamy z rodziną, przyjaciółmi. Nie popełniajcie tego samego błędu co rodzina Sary. Nie kłóćcie się, nie krzyczcie. To nie czas na stres, to czas miłości i pokoju. To czas rodzinnego ciepła, nie chorych sprzeczek. Pamiętajcie, że ważne jest to co teraz i tu. Za dwa lata nie będziecie mogli naprawić błędów z dzisiaj. Pamiętajcie! 


Świątecznie inaczej:.

Wieczór Wigilijny zbliżał się wielkimi krokami! Za dwie godziny mieli zjawić się pierwsi goście. Iza krzątała się po domu z uśmiechem na ustach, z radia leciały kolędy i świąteczne piosenki. Rafał nakrywał do stołu, a Darek trzymał małą Magdę, która zakładała gwiazdę na czubek choinki. Wszystkie dania były prawie gotowe, jeszcze tylko przyprawić i udekorować. Ojciec pomógł Rafałowi, każdy cicho nucił piosenkę „All I want for Christmas is You”. Wybiła 16;00, wszystko było gotowe, rodzina była w komplecie. Iza z Darkiem siedzieli na krzesłach po prawej stronie stołu, dzieci siedziały po bokach rodziców, naprzeciwko siedzieli rodzice małżeństwa. Zaczęli się modlić, podzielili się opłatkiem. Każdy złożył najpiękniejsze życzenia jakie tylko wymyślił. Zaczęli kolację. Matka Darka chwaliła barszcz Izy, a dzieci wierciły się nie mogąc doczekać się prezentów. Gdy już każdy zjadł 12 potraw nadszedł czas na podarunki. Dzieci rzuciły się do swoich paczek. Magda dostała różową gitarę, a Rafał 6 książek. Rodzice Darka dostali sklejkę ze zdjęciami z rodziną oprawione w drewnianą ramę, a rodzice Izy dostali bilet na wyjazd do Grecji w sierpniu.  Młode małżeństwo otrzymało od dzieci książkę kucharską, a od swoich rodziców kosmetyki. Iza dodatkowo otrzymała od męża piękny naszyjnik, ale! Nie to było ważne! O północy poszli na Pasterkę. Stali na zewnątrz kościoła i śpiewali kolędy. Kobieta trzymała na rękach córkę żeby lepiej widziała żywą szopkę. Po całym wydarzeniu pewien mężczyzna zatrzymał na chwilę Izę. Obejrzała się zdziwiona, zobaczyła Piotra Roguckiego, swojego idola z dawnych lat. Kiedyś chodziła na jego koncerty, ale musiała przestać przez studia i rodzinę.
-Czy my się… -zaczął wokalista, ale Iza mu przerwała.
-Spadam. Zostaniesz sama…- zanuciła, a Rogucki tylko się uśmiechnął.
-Wiedziałem, że cię kojarzę Iza. Nigdzie nie pomyliłbym tej twarzy. – uśmiechnął się objął ją ramieniem. Ostatnio widziała go 9 lat temu. Pominęłam fakt, że oprócz miłości do jego muzyki, oboje byli dobrymi przyjaciółmi póki kontakt się nie zerwał. Teraz wszystko było po staremu. Iza przedstawiła mu swoją rodzinę, wymienili się historiami z minionych lat. Znowu zostali przyjaciółmi. Cuda jak widać się zdarzają. Wigilia łączy ludzi.
__________________

O to i proszę Świątecznie. Nie podoba mi się na wesoło, ale cóż. Wolę jednak pisać tragedię... Teraz czekam na krytykę i idę sprzątać dom :) Mam nadzieje, że weźmiecie sobie to do serca! Pewnie jeszcze jutro tutaj wpadnę więc na razie niczego Wam nie życzę xD Papa :)

4 komentarze:

  1. Jak czytałam tę pierwszą historię, łzy stanęły mi w oczach :'/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli osiągnęłam sukces :) Właśnie tak ludzie mieli na nią reagować :)

      Usuń
  2. Nawet nie wiesz do jakiego stanu mnie doprowadzilas...zwlaszcza, ze ta dziewczynka tak naprawde przedstawia okolo 60% dzieci...Napisz mi wiecej takich opowiadan!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba :) Planuj jeszcze 3-4 takie opowiadania do końca stycznia :) Jeśli to się podobało, możliwe, że i to: My dream, my world. :) Polecam obserwowanie, żeby byc na bieżąco XD

      Usuń