-Y. Kto zamawiał capa ?-zapytałam zdezorientowana. Jared stanął obok
mnie, spojrzał w stronę busa i wybuchł śmiechem. Czyli nie tylko ja go
widzę.
-To cap VERA ! Miałem zebry teraz chce capa.- wydukał przez
śmiech i poszedł do busa. Złapała zwierzę za smycz i wyszedł z nim na
zewnątrz, zaczął je głaskać i przytulać. Shannon stanął obok mnie,
wymieniliśmy spojrzenia i wybuchneliśmy śmiechem. Uspokoił nas dopiero
głos Tomo.
-Czy tylko ja uważam, że oni są do siebie podobni ? Ty
może to jego zaginiona córka ! Albo siostra ! – wszyscy znowu zaczęli
się śmiać prócz Shannona.
-Nie śmieszne. Wtedy byłbym jej wujkiem,
albo co gorsza bratem !!!- zaprotestował i zrobił focha z przytupem.
Każdy nie mógł wytrzymać ze śmiechu do czasu gdy przyszła Emma z Igorem.
-Nie no myślałam, że wzięłam przedszkole nie zoo…- załamała się menedżerka
-Jak
on wyszedł ?!- spytał przerażony chłopak i zabrał smycz o Jareda,
powrotem zamknął Vera do busa- Tego cepa mamy oddać komuś w Zakopanym,
podobno ma jakieś zakaźne uczulenie.
-CO ?! Ku… CO ?! Cholera !
Choleeeraaaa !!!- wybuchł Jared i zaczął polewać sobie wodę na ręce,
zrzucił z siebie koszulkę i otrzepywał całe swoje ciało. Jego ruchy z
lekka przypominały taniec chorego psychicznie pacjenta z psychiatryka.
Każdy wręcz płakał ze śmiechu.
-Nieee… Cholera to raczej nie była, prędzej pchły.
-COOOO
!?- wydarł się na całe gardło i zaczął drapać się po rękach, skakać z
nogi na nogę aż wpadł na krawężnik i poleciał do tyłu na ziemię. Nawet
Igor nie wytrzymał i wybuchł śmiechem, wydało się. Jared załapał, że to
był żart i rzucił w chłopaka garścią ziemi z kamykami. Była już prawie
13, wszyscy kończyli swój lunch, Jared otrzepał się z piachu i założył
koszulkę i wyjechaliśmy w dalszą drogę.
Shannon tak jak obiecał,
usiadł z brzegu dzięki czemu byłam odgrodzona od Jareda. Tomo usiadł
koło Julki, byli zafascynowani rozmową o kotach i gotowaniu. Jared
obraził się i zajął twitterem. Zaś ja z Shannonem mieliśmy dwa wspólne
tematy: muzyka i Echelon.
-Jak zaczęła się twoja historia ?
-Echelon ?
-Tak,
wiesz noo. Jestem wielbicielem ludzkich histori.- zaśmiał się i
spojrzał na mnie, wpierw w oczy potem zjechał niżej i wyciągnął do mnie
rękę. Podważył mój drugi naszyjnik, podróbka legendarnego zegarka, ale
był cenny. W środku znajdowały się zdjęcia mojej mamy i taty. Leto
przyglądał się mu w skupieniu, ale gdy szykował się do odkrycia wnętrza
wyrwałam ozdobę, schowałam pod koszulkę i przecząco pokiwałam głową.
-Jasne. To jak z tą historią ?
-Hm.
Zaczęli się to po śmierci mojego taty, 11 lat temu. Cóż miałam
depresję, byłam sama. Nagle znalazłam waszą piosenkę CAPRICORN. Tak
jakoś podniosła mnie na duchu. Przesłuchałam całej płyty, zakochałam
się. Poszperałam w Internecie, książkach i innych źródłach. No i co ? Na
urodziny Jareda w 2003 roku wiedziałam chyba wszystko co się dało.
Poznałam waszą historię i to mi pomogło. Wasza muzyka, wasza twórczość i
WY. Później spotkałam się z Echelon i wszystko stało się lepsze. Od
tamtego czasu zawsze miałam do kogo iść z każdym problemem. Wszystko
ładnie, pięknie. Po chyba 4 latach zaczęłam zaniedbywać rodzinę, dopiero
gdy wszyscy się odwrócili została mi rodzina. Wrócił syn marnotrawny.
Tak jak w biblii ojciec przyjął i wybaczył synu, tak i tutaj Echelon mi
przebaczył. Jednak najmocniejszym wydarzeniem był zeszłoroczny wypadek, w
którym straciłam matkę i brata. Echelon mi nie pomógł, a raczej ja ich
pomocy nie przyjmowałam do siebie. W końcu rodzina i znajomi zmusili
mnie żebym pojechała na koncert. Mieli rację, wszystko się zmieniło.
Zrozumiałam to co robiłam, zrozumiałam, że muszę zdecydować. Do Or Die. W
pierwszym momencie było Die, ale jakoś zmieniłam zdanie. To chyba tyle z
mojej historii.-spojrzałam na skupioną twarz Shannona, dopiero teraz
poczułam, że za dużo powiedziałam. Wspomnienia wracają. Starałam się
pozbierać, uśmiechnąć, ale nie mogłam. Spojrzałam w ziemię i walczyłam
ze wzbierającą się falą łez. Poczułam na sobie cudze ramie, oczywiście
było to ramię Shannona.
-Nie będę ci mówił, że współczuję, bo
wiem, że to nic nie daje. Nie powiem też, że rozumiem, bo nikt cie nie
rozumie. Każdy odbiera śmierć inaczej. Sama wiesz jakie ja miałem życie,
a to co mówię w wywiadach to tylko jego cząstka. Jedyne co ci powiem to
to, że trzeba walczyć. Gdy z Jaredem zakładaliśmy zespół nie liczyliśmy
na taki sukces, ale wierzyliśmy. Mimo to nigdy się nie spodziewałem, że
nasi słuchacze będą taką rodziną, a już na pewno, że my, nasza muzyka,
czy fani uratują kogoś przed taką straszną decyzją. Czasami wręcz mnie
to przeraża, pamiętaj, że to nie my, ale ty sama wygrałaś !-powiedział
poczym czule mnie przytulił. Znam gościa kilka godzin, a tyle już sobie
powiedzieliśmy. To jakaś paranoja. Woleliśmy już nie poruszać tematów
życia prywatnego więc zeszliśmy na temat muzyki. Jakoś 2 godziny
nawijaliśmy o zespołach, dźwiękach, tonacjach, barwach głosów różnych
wokalistów, instrumentów i dzisiejszych upodobaniach muzycznych
młodzieży. Trwało by to dłużej, ale byliśmy już na miejscu. 6 czy 7
godzin zajęła nam podróż z Olsztyna do tatr. Spooko.
Chłopaki
zabrali walizki, a ja razem z Julką, Nikolą i Igorem rozpakowaliśmy
konie. Zatrzymaliśmy się w znajomej stajni pod Zakopanem. Była 16 kiedy
wszystko było gotowe. Emma wynajęła dla wszystkich 3 domki dla całej
ekipy. Każdy był już w swoim pokoju, o 18:00 mieliśmy spotkać się w
salonie u chłopaków omówić co i jak z pracą. Miałam trochę czasu więc
postanowiłam się rozpakować. Na szczęście dostałam jednoosobowy pokój.
____
Krótkie,
bo nie mam siły na razie przepisywać z kartki na komputer kolejnych 7
stron ;_; Może jak będę się lepiej czuła przepisze, ale od teraz raczej
będę dodawała takie krótsze posty. No to ten tego, czekam na komentarze
^^
Czekasz na komentarze? :P
OdpowiedzUsuńTo może coś napiszę... ;)
Fajna historia, znaczy niefajna jako miła, tylko fajnie wymyślona. Bardzo smutna, ale też tak, która potrafi podnieść człowieka na duchu. Cyba nawet zaczęłam rozumieć, dlaczego wybrałaś taką bohaterkę ;)