poniedziałek, 16 grudnia 2013

R.V This is war



To było za dużo. Wyrwałam się z objęć wspomnień. Ostatnie co usłyszałam przed falą ból i łez to najpiękniejsze słowa z piosenki „Something I need” OneRepublic „If you Orly die want, I wanna die with you”. Czas na ból. Serce utknęło w gardle, żołądek skurczył się do rozmiarów szpilki, a oczy piekły od wzbierających się pod powiekami łez. Nie mogłam, nie mogłam dąć im wypłynąć. Musiałam się pozbierać. Przełączyłam na „Hermetyczny świat” Enej i poszłam do łazienki. Żeby odwrócić myśli od rodziny, zaczęłam czytać książkę. Oczywiście po raz kolejny zaczynałam „Intruza” Stephanie Mayer. Ze świata literatury wyrwał mnie alarm w telefonie. Było 10 przed 18. Podeszłam do szafy, złapałam Czarne rurki, szarą koszulkę Systemu, przebrałam się i wyszłam z pokoju.
-No witam, witam.-przywitał mnie w drzwiach Jared i jego piękny uśmieszek zabójcy. Nie miałam zbytnio humoru więc uznałam, że jeszcze pożyje jeden dzień. Bez słowa weszłam do domu chłopaków, na pierwszy rzut oka widać, a raczej słychać, że mieszka tutaj Shannon Leto i jego kochanek Tomo Milicevic. -Nie zajeżdżaj mi drogi pacanie !-wydarł się na całe gardło Chorwat.
-To ty się za mnie wepchnąłeś idioto !- odpowiedział mu Shannon i zaczął machać mu przed nosem ręką żeby nie mógł wygrać wyścigu. Oboje siedzieli na kanapie i grali XBoxie. Żaden nawet na mnie nie spojrzał, cóż mówi się trudno. Usiadłam w fotelu, Emma była w kuchni, robiła herbatę i mówiła coś do słuchawki, którą miałam w uchu. Jared podszedł do telewizora i odłączył kabel zasilana z gniazdka. Na co Shomo zareagował jednoznacznie:
-CHAMIE!!!- wydarli się i rzucili w niego joystickami, jeden trawił Jareda w brzuch, drugi przeleciał koło jego twarzy. Leto złapał się za brzuch i wykrzywił twarz do takiego stopnia, że nikt nie wytrzymałby bez śmiechu. Nie dziwić mu się, Shannon ma mocny rzut. Po chwili Tomo poszedł do kuchni zrobić kanapki, a Shannon dodatkowo zażyczył sobie kawy. Emma przyniosła 3 dzbanki herbaty i 17 szklanek. Trochę nas będzie. 10 minut po 18 w salonie byli wszyscy: Shannon, Tomo, Jared, Emma, Jamie, Igor, Julka, Nikola, ja, kierowca busa, 4 kamerzystów i dwie osoby, których nie znałam. Brakowało tylko reszty aktorów.
-Okeey więc czas sprawdzić listę obecności.- zaczęła Emma, każdy znalazł dla siebie miejsce wśród znajomych, prócz Jareda. Facet siedział samotnie w fotelu, z dala od reszty ludzi, aż mi się go żal zrobiło. Zostawiłam moją ekipę i usiadłam na ramie siedzenia. Zdezorientowany Leto już próbował się podnieść kiedy zatrzymałam go przytrzymaniem ręką i uśmiechnęłam się na znak, żeby odpuścił.- Przedszkole: Tomo Milicevic ?
-Obecny, ale nie przygotowany.- zgłosił się podnosząc ręki, na twarzy miał smutną minę, ale widać było, że wstrzymuje śmiech, dopiero po chwili zobaczyłam, że Shannon wbija mu marker  w żebra. Emma spojrzała na niego podirytowanym głosem, była dzisiaj nieco zdenerwowana.
-Marnotrawni Bracia Leto ?
-Obecni !-krzyknął Shannon i wbił z impetem marker w Tomo na co Chorwat zareagował podskokiem do góry i lekkim piskiem. Boże jak ja kocham SHomo, pomyślałam.
-Dobra, dalej. Aktorzy: Julka Steiner, Nikola Sarnecka i Jessica Affek ?
-Obecne.- zawołała Julka z kolan Nikoli, Emma w pierwszej chwili rozglądała się po pokoju szukając mojej twarzy, a gdy ją znalazła lekko się uśmiechnęła. Widok Jareda rozwalonego na fotelu i mnie u jego boku na pewno wyglądał komicznie. Zwłaszcza, że kilka godzin temu chciałam go zabić .
-Dalej, klasa filmowa. Nathan i Louis Campbell.
-Są –zawołali z kanapy chłopaki, na oko mieli maksymalnie 29 lat, jeden miał bujne blond włosy i niebieskie oczy, drugi nieco wyższy i przystojniejszy, o zielonych oczach i brunatnych włosach postawionych na jeża patrzył w stronę Julki z dziwnie, podejrzanym uśmiechem.
-Aaron Shoot ?
-Jest.- powiedział jakby zmęczony życiem młody chłopak mógł mieć 27 lat, miał zabójczo czarne oczy.
–James Priot.
-Jest.- odpowiedział nieco starszy mężczyzna, mógł mieć z 50 lat. Miał siwe włosy, a raczej ich resztkę i okropne zmarszczki na twarzy.
-Kierowców widzę. Jeszcze Igor Orlicz, Jonathan Luis, Jace Rootwood.
-Jest.-powiedział Igor, siedział koło Nikoli i zajmował się jej włosami. Taki nawyk syna fryzjerki.
-Są.- zawołał mężczyzna z oddali pokoju, siedział na stołku, obok niego opierał się o ścianę wysoki, mocno zbudowany człowiek, miał krótkie zielone włosy, sztuczne, czerwone soczewki w oczach i dwa kolczyki w nosie.
-Okej, no i  jeszcze ja, kto nie wie zwę się Emma i Jamie. Teraz do rzeczy.- Emma złapała wielki czarny segregator, zaczęła przestawiać nam plan działania. Jutro o :00 zaczynamy. Jonathan ma pomóc nam  w grze, jutro mają dojechać inni aktorzy. Całe spotkanie trwało ponad godzinę. Po rozejściu się większości, razem z Julką zostałam na prośbę chłopaków. Rudowłosa poszła z Tomo fascynować się ich kotami, a mnie porwał Shannon do pokoju muzycznego. Na co od razu się rzuciłam ? Nie… nie na perkusję ! GITARA TOMO !!! Stała na stojaku, taka samotna, aż żal byłoby jej nie wziąć. Nie długo się nią nacieszyłam, Shannon zaszedł mnie od tyłu i delikatnie zabrał instrument z moich dłoni, a w zamian wręczył mi swoje pałeczki i posadził przed swoim cudeńkiem. Perkusja Shanna była ogromna i przezroczysta, prócz talerzy, które były srebrne, niedawno polerowane, bo oślepiały blaskiem lampki odbijającej się w nich. Pan Leto odstawił na miejsce gitarę, kucnął obok mnie i zaczął tłumaczyć budowę przedmiotu, po czym uświadomił mi jak go używać. Tak o to 2 godziny spędziłam na uczeniu się wybijania na perkusji „A Beautiful Lie”,  gdy wychodziło mi to już całkiem, całkiem spojrzałam przed siebie i zobaczyłam wpatrujących się we mnie, dziwnie uśmiechniętych panów, Tomislava i Jareda opartych o szklane drzwi. Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości, Shannon widocznie to zauważył, bo wybuchł śmiechem, ale jego towarzysze uparcie powstrzymywali się od tego. Urażona oddałam mu pałeczki i odwróciłam się do nich plecami.
-Oj nie przesadzaj, śmiałem się przecież tylko z twojej miny.- wydukał z siebie starszy Leto próbując się opanować.
-Oj Shannon twój czas minął, teraz moja kolej.- odezwał się Tomo, a ja zaciekawiona jego słowami odwróciłam się w jego stronę. W rękach trzymał nie tę gitarę co złapałam po przekroczeniu progu pokoju, lecz inną, o wiele piękniejszą. Nieskazitelnie biała gitara klasyczna, gryf był czarny, rozeta była w piękne wzory z glifami. Gdy gitarzysta już szedł w moją stronę, uprzedziłam go, że od 13 lat gram na gitarze klasycznej, a od 7 na elektrycznej więc ten zawrócił na pięcie i podał powrotem mój piękny, czerwony elektryk. Znowu nauka, tym razem tylko 40 minut i było idealnie. Chłopaki uznali, że trzeba coś zagrać zespołem, ale dzisiaj było za późno.
Miałam już wychodzić kiedy Jared podszedł do mnie i poprosił bym została, za 20 minut miał zaczynać się jakiś horror. Co mi szkodzi ? Zostałam.
Jay przygotował siedzibę, która składała się z około 20 poduszek ułożonych na podłodze, podłączył Internet do telewizora, Tomo przyrządzał posiłek, a ja z Shannonem picie. Nie obyło się oczywiście bez procentów. Każdy na dobry początek dostał drinka z colą. Wybiła północ, każdy zajął swoje 5 poduszek, obok Jareda stał stolik, na którym postawiliśmy picie i popcorn oraz kanapki.
Seans się rozpoczął, Tomo od razu porwał miskę z popcornem i za nic w świecie nie chciał jej oddać. Co i raz ktoś sięgał po garść przysmaku, a ten darł się na niego by mu nie zasłaniał. W połowie filmu Tomo był tak przejęty, że jego ręce były prawie sine przez jego zacisk na misce. Siedziałam między nim a Shannonem więc musiałam po cichu unieść kręgosłup, by Shanimal wsunął pod nie rękę i wystraszył Chorwata z taką siłą, że cała miska popcornu wylądowała na mnie.
-TY !- warknęłam, złapałam kanapkę i rzuciłam ją prosto w twarz mężczyzny.
-JA ?! To on !- oburzył się zdejmując z twarzy przyklejoną masłem kanapkę i rzucił ją w Shannona. Zaczyna się wojna na jedzenie. Jared dostał kawałkiem szynki więc i on się do nas przyłączył. Poszedł cały popcorn, 12 kanapek, tylko drinki przetrwały. Kiedy skończyła się amunicja złapaliśmy za poduszki. Zamachnęłam się i uderzyłam Shannona w bok, za chwilę poczułam atak z tyłu, Tomo !
Gdzieś o 2 padliśmy, położyliśmy się wszyscy na kanapie, jako, że miejsc było trzy, a osób cztery, chłopcy położyli mnie poprzek na sobie, nogi wystawały mi za mebel, ale głowa mięciutko spoczywała na klatce piersiowej perkusisty. Pomimo niezłych mięsni nadawała się na poduszkę.
 ______________________
O to i proszę V rozdział FF z udziałem zespołu Thirty Seconds To Mars :) R.VI już w drodze :P Dołączy w nim kolejny, tym razem Polski, zespół :) teraz liczę na komentarze i jak najwięcej krytyki :)


2 komentarze:

  1. Hejo :)
    Tęskniłaś za mną? Miałam małą przerwę w czytaniu twojego bloga, ale tera to już postaram się go nadrobić.
    Uwielbiam tę gromadkę ;)

    http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com/

    Wpisałam też Ciebie. Zrobiłam to bez Twojej wiedzy, więc czekam na spóźnioną zgodę (mam nadzieję, że się nie gniewasz :P ) Wpisałam bloga do kategorii inne, bo nie wiedziałam do jakiej. Proszę odezwij się do mnie, czy się zgadzasz, a jeśli tak jaka kategoria :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No witam :D Masz farta, bo akurat brak możliwosci pisania więc jeszcze przez jakiś czas nie dodam posta więc będziesz miała kiedy go nadrobic :D
      Jasne nie ma sprawy :)

      Usuń