-Majka wstawaj.- obudził mnie słodki głos Igora. Nie miałam siły ani chęci by wstać, ale musiałam.
-Która godzina ?-wymamrotałam półprzytomna.
-Wolisz nie wiedzieć.
-Mów.
-6 rano.- powiedział niepewnie i zaczął się wycofywać.
-KTÓRA !?!?- wybuchłam, już nie byłam śpiąca. BYŁAM WŚCIEKŁA.- KTO TO WMYŚLIŁ ?!
-He
hehe hehe twój idol, a raczej były idol.- powiedział tym razem bardzo
zadowolony. Ma rację. Były. Co on sobie myśli ?! BUDZIC MNIE ?! MNIE ?!
Jessice Affek ?! Chyba on sobie kpi. 10 godzin snu ?! Porażka. Zabije go
jak go… Nie. Spotkam go dzisiaj. Boże spotkam dzisiaj Jareda Leto i
resztę zespołu. Już są martwi.- Majka wstawaj. Za 1,5 godziny
wyjeżdżamy.- wyrwał mnie z zamyślenia głos Igora. Jak to wyjeżdżamy ?!
-Gdzie wyjeżdżamy?- spytałam i zdjęłam jedną nogę z łóżka. Jest postęp.
-Gdzie wyjeżdżamy?- spytałam i zdjęłam jedną nogę z łóżka. Jest postęp.
-Wolisz
póki co nie wiedzieć. Wstawaj.- powiedział i zaczął łaskotać mnie po
stopie. Zaczęłam rzucać się na wszystkie strony aż spadłam z łóżka i
wylądowałam na Igorze. Dobrze, że nie ma tutaj Nikoli, bo już bym była
martwa. –Możesz już ze mnie zjeść ? Nie będę udawał twojego łóżka.-
zaczęliśmy się śmiać, poleżałam sobie na nim jeszcze z minutę. Przyznam,
że jego klata była całkiem wygodna.
15 minut później schodziłam
do kuchni, byłam świeżo wykąpana, a nie chciało mi się ubierać od razu w
bryczesy więc włożyłam dresy i pierwszą lepszą koszulkę. Przed drzwiami
wyjściowymi stały 3 walizki. W salonie Nikola i Emma oglądały film i
piły kawę.
-Gdzie Julka ?- spytałam podchodząc do ekspresu.
- Poszła karmić konie. – odpowiedziała Nikola odkładając szklankę po kawie do zlewu.
-Tak wcześnie ?
-W końcu za lekko ponad godzinę jadą w daleką drogę.
-To konie też jadą ? Gdzie ?- usiadłam z kubkiem kawy na kanapie i zaczęłam przeglądać tableta.
-W góry.- odpowiedziała mi Emma.
-W GÓRY ?!!!!!
-
Jared chce nagrania na tle prawdziwych gór, a w… Zakopanem ? No tam u
was na dole podobno jest piękne jezioro i wiele strumyków.
-Nie było takich miejsc gdzieś indziej ?
-Jak
już się z wami umówiliśmy to nie wypada zrywać umowy. Więc wybraliśmy
najlepsze miejsce w Polsce. – uśmiechnęła się Emma i podała mi kopertę. W
środku było wiele zdjęć gór. Od razu poznałam, że to Tatry. Nawet wiem,
które miejsce. Kiedyś wybrałam się tam z Nikolą i Igorem. Między
wzgórzami, między drzewami był mały, lecz piękny strumyk. Magicznie
wyglądał szczególnie wiosną. Kochałam tam jeździc, ale musiałam
przestać. Cena kiedyś się potknęła i upadła na głaz przez co teraz ma na
nodze szramę. Od tamtego czasu bała się wody, ale jakoś to zwalczyłyśmy
i teraz spokojnie wchodzi do każdego jeziora czy kałuży. Mimo to dalej
się obawiam tego miejsca. Nie chce żeby jej lęk wrócił, ale co zrobić.
-Niby fakt. Dobra zaraz będę gotowa.- powiedziałam i pobiegłam na górę się pakować.
Godzinę
później siedzieliśmy już w busie i podjeżdżaliśmy pod hotel, w którym
chłopaki nocowali. Kierowca zatrzymał się przed wyjściem i wyłączył
silnik. Emma z Jamie’m, przyjacielem zespołu, poszli po chłopaków. Razem
z Nikolą i Julką siedziałyśmy cicho z tyłu.
-Jula weź usiac z
przodu.- poprosiłam jak najmilszym głosem. Bus miał 12 miejsc razem z
kierowcą, a ludzi miało być tylko 9, reszta ekipy jechała drugim busem.
Były więc 3 miejsca wolne.
-Po co ?- spojrzała na mnie podejrzliwie Jula
-No
usiac, albo chociaż przesuń się do okna.- uśmiechnęłam się najszerzej
jak umiałam, a Julka tylko westchnęła i przesiadła się dwa miejsca w
bok. Zadowolona usiadłam bokiem, oparłam się wygodnie o okno podkładając
sobie pod plecy poduszkę, podnisłam nogi do góry i rozprostowałam je na
siedzeniach. Westchnęłam z ulgą i spojrzałam rozbawina na przyjaciółkę.
-No wiesz co… Ty śpiochu !
-Masz
rację… To za mało ! – zdjęłam znowu nogi, wzięłam poduszkę, położyłam
ją na biodra Julki, która patrzyła na moje ruchy zdziwiona, przekręciłam
się, położyłam się bokiem z głową na poduszce i położyłam z powrotem
nogi na fotelu. Ziewnęłam i spróbowałam się zdrzemnąć. Obiecałam sobie,
że gdy tylko się obudzę zabiję Jareda. Sen był już blisko, już go czułam
gdy usłyszałam ten głos.
-Heeellooo !- zawołał Jared wchodząc do
busa, drgnęłam lekko, czułam, że zaraz zacznę się śmiac (taki odruch,
stres, strach ? Jessie się śmieje.), ale starałam się udawac, że śpię.
Poczułam na włosach dłoń Julki.- Oj przepraszam. Nie myślałem, że ktoś
będzie spał.- szepnął Jared, nie no zaraz wybuchnę. Zaraz po nim
usłyszałam Emmę rozmawiającą z Tomo.
-Boże ona tak na serio ?!-
wybuchła śmiechem kobieta, a ja dalej udawałam, że śpię. Zaraz po niej
wszedł Tomo, a dalej nie wiem, bo nikt już nie odzywał. Samochód odpalił
i ruszyliśmy. Czeka nas długa droga. Słyszałam jeszcze chwilę szepty,
ale byłam zbyt śpiąca by się na nich skupic. Sen wreszcie nadszedł.
***
Nie używam ani sierpa, ani kosy.
Czarny habit noszę tylko wtedy, kiedy jest zimno.
I nie mam czaszkopodobnych rysów twarzy,
jak sobie wyobrażacie.
Chcecie wiedzieć jak wyglądam?
Pomogę wam.
Tylko przygotujcie lustra.
Ja będę opowiadać dalej.
Czarny habit noszę tylko wtedy, kiedy jest zimno.
I nie mam czaszkopodobnych rysów twarzy,
jak sobie wyobrażacie.
Chcecie wiedzieć jak wyglądam?
Pomogę wam.
Tylko przygotujcie lustra.
Ja będę opowiadać dalej.
Sen
był okropny. Leżałam w lesie, wszystko było rozmazane, chciałam wstać,
ale nie mogłam. Coś mnie trzymało. Nagle poczułam ból, ktoś wbił mi nóż
pod sercem. Spojrzałam w stronę bólu, nagle coś kapnęło mi z głowy. To
była krew. Spojrzałam wyżej, ujrzałam twarz. Trudno mi było rozpoznać
kto to, bo wszystko było rozmazane, ale poznałam kto to. Mój tata.
***
Obudziłam się przerażona, wszystko mnie bolało, miałam ciężki oddech.
-Co się dzieje ?- spytała z czułością w głosie
-Zły sen. Gdzie jesteśmy ?- mój oddech był już spokojniejszy, ale serce dalej biło jak młot.
-Dopiero
połowa drogi, jeszcze ze 3 godzinki. – przeszłam do pozycji siedzącej i
rozprostowałam kości. Przetarłam oczy żeby zrzucić z siebie resztki
snu. Co zobaczyłam pierwsze ? Twarz Jareda 7cm od mojej. Zaskoczona, a
zarazem przerażona odchyliłam się do tyłu z takim impetem, że uderzyłam w
szybę i wszyscy obecni spojrzeli w moją stronę i zaczęli się śmiac.
Łącznie z Jaredem, który ciągle był kilka centymetrów ode mnie.
-Ha ha. Bardzo, bardzo śmieszne.- powiedziałam wściekła i zaczęłam masować głowę. Oj bez guza się nie obędzie.
-Owszem, śmieszne. –powoli się uspokajał młody Leto, oj mu się zaraz oberwie.- Wreszcie wstałaś śpiochu.
-ŚPIOCHU
!? CZYŚTY OSZALAŁ ?! Myślisz, że jak jesteś głupim Jaredem Leto to
wolno ci budzic mnie o 6 rano !? MNIE ?! JESSICE AFFEK ?! Niech tylko
wyjdę z tego busa ! Skopie ci te twoje zasrane klejnoty, że się nie
pozbierasz ! Będziesz nam śpiewał ponad skalę, ty, ty, ty !!!
–zorientowałam się, że pan Leto jeszcze bardziej się ze mnie nabija niż
przed chwilą. Byłam tak wściekła, że aż warknęłam na niego i odepchnęłam
go z całej siły do tyłu. Jared był akurat na kuckach więc pięknie
poleciał na ziemię. Tak o to poznałam młodego pana Leto. Kiedy już się
pozbierał wrócił na miejsce, ale i tak odwrócił się w moją stronę. Od
razu odwróciłam się do okna, udawałam obrażoną. Chociaż… Na pewno
udawałam ? Sięgnęłam ręką na szyję, by upewnic się, że naszyjnik z
triadą jest schowany, aby nie dowiedział się póki co że jestem Echelon. O
nie. Nie ma go ! Zaczęłam nerwowo rozglądac się dookoła. Nigdzie go nie
było !
-Tego szukasz ?- odezwał się chytry znajomy głosik. Jared.
Spojrzałam na niego, trzymał w ręce mój naszyjnik. No to po tajemnicy.
Wyrwałam mu go i pokazałam język. Tak, jestem dziecinna. Zaczęłam go
zapinac gdy pan Złodziej złapał mnie za nadgarstek. No jeszcze lepiej.-
Tego nie widziałem. „A million little pieces we've broken into A million
little pieces I've stolen from you”- zaśpiewał wokalista, a mi serce
wskoczyło do gardła. – Nie powiedziano nam, że będziemy pracowac z
rodziną.
-Kto ci dał mój naszyjnik ?- Jared wskazał na Julkę, powoli odwróciłam się w jej stronę i dźgnęłam ją łokciem.
-Odpieprz się no… Chciał zobaczyć, a ty tak słodko spałaś No !- próbowała zachować powagę, oj gorzko tego pożałuje.
-Złodziej.- powiedział już do Jareda, wyrwałam rękę z uścisku i zapięłam naszyjnik.
-Shannon
nazwali mnie złodzieeejeeem !- rzucił się bratu w ramiona i udawał, że
płacze. Dopiero teraz zauważyłam, że obok niego siedzi starszy Leto, a
przed nimi Tomo, który chyba właśnie spał, bo słyszałam chrapanie.
-Ooooł kto, kto cie tak zranił ?- udawał urażonego i wściekłego zarazem i zaczął głaskać Jareda po włosach.
-Ta okropna Jes…- nagle wstał i zwrócił się do mnie- Jak ty masz na imię ?
-Spadaj- odpowiedziałam chamsko, a on znowu rzucił się do Shannona.
-Ta okropna Spadaj ! – Julka zaczęła się śmiać, a ja tylko uderzyłam się dłonią w czoło.
-Uwaga,
uwaga !- nagle zawołała Emma, aż Tomo się zbudził.- Zjeżdżamy właśnie
na stację. Dzieciaczki drogie, siusiu, papu i jedziemy dalej.-
uśmiechnęła się, usiadła i w tej samej chwili bus skręcił na parking
stacji benzynowej i się zatrzymał. Pierwsza do wyjścia rzuciła się
Nikola. Wiedziałam! Jazda samochodem, busem czy czymkolwiek prócz koni
to dla niej dramat. Nienawidzi być w bezruchu. Otworzyła z impetem drzwi
i dosłownie wybiegła na zewnątrz. Zaraz po niej wyszedł Igor, Tomo,
Jared, Julka, ja, a na końcu Shannon.
Na zewnątrz rozciągnęłam się
na całej linii, światło słoneczne mnie oślepiło więc przez chwile
stałam w bezruchu próbując przyzwyczaić się do światła. Chwilę później
poszłam do łazienki, potem razem z Julką poszłyśmy kupic coś do
jedzenia. Na stacji nie ma dużego wyboru więc spośród hot dogów
wybrałyśmy hot doga chociaż myślałam jeszcze nad hot dogiem, ale
uznałam, że nie warto. Hot dog lepszy. Nikt jeszcze nie wracał więc
usiadłyśmy na krawężniku i w spokoju zjadłyśmy swoje drugie śniadanie.
Dla umilenia czasu włączyłam na telefonie Marsów, ale długo to nie
trwało, bo zaraz przyszedł Shannon z kawą i Tomo więc trochę głupio było
słuchać przy nich ich własnych piosenek.
-No witajcie, witajcie dobre dziewczynki.- przywitał się siadając koło mnie starszy Leto, popijając swoją kawę.
-Witaj kawożerco. – odezwała się Julka, a Tomo usiadł obok niej bez słowa, był na wpół przytomny. Jak ja o 6 rano !
- nie. Nie kawożerca. Shannimal jak już.- pokazał szereg swoich białych zębów perkusista- A ty jesteś…
-Julka.-
dokończyła i odwzajemniła uśmiech. Czemu z nimi jest tak normalnie, a
Jared musi być taki wkurzający. Znam go pół godziny, ale już go nie
lubię. Za co ja go wcześniej lubiłam ?!
-Julka. A ty jesteś
Jessica.- klepnął mnie po plecach i objął ramieniem.- Ahhh spokojnie.
Też kiedyś go nie lubiłem. Przyzwyczaisz się.
- Yeah. Jasne, a właśnie gdzie on jest ?
-Poszedł po jakieś jedzenie. Chyba ma problem z dogadaniem się ze sprzedawcą.
-Głupek.
– przewróciłam oczami, czułam się dziwnie z ręką Shannona na moim boku.
Jedyne co miałam przed oczami to Impact Fest i słowa Jareda: Shannona
ulubioną potrawą są polskie kobiety. Boże głodnemu chleb na myśli. Od
razu wybiłam sobie te wspomnienie z głowy i zajełam się rozmową.- Mam
prośbę. Tym razem ty usiądź z brzegu.
-Jasne, nie ma sprawy. Too… Jak wam mija podróż ?- puścił mnie i wyjął swój Iphone.
-Fantastycznie
biorąc pod uwagę, że przez 3 godziny grałam poduszkę. – powiedziała
uprzejmie Julia i spojrzała na mnie z przesadzonym uśmieszkiem na co
chłopaki zareagowali śmiechem, a ja udawałam, że nie wiem o co chodzi.
Przez resztę czasu, czyli z jakieś 20 minut, rozmawialiśmy o podróży
chłopaków z Azji do Europy, temat zboczył lekko w stronę trasy
koncertowej więc chłopaki opisali nam swój przeciętny dzień i koncert,
przy okazji razem z Julką miałyśmy opowiedziec nasz plan dnia i tak
jakoś wyszło, że zaczęliśmy opowiadac najśmieszniejsze sytuacje z tego
roku. Dowiedzieliśmy się szczegółowo o sytuacji, w której Shannon
pomylił po pijaku łazienki i wszedł do damskiej, zajętej kabiny, o tym
jak Tomo w Azji spotkał gdzieś na ulicy grupę Echelon, którzy podbiegli
do niego i jak się okazało, wszyscy byli z Polski i dali mu 3 kg
pierogów, z truskawkami dla Jareda i 2 kg ruskich dla reszty. Przy
okazji opowiedziałam swój pierwszy upadek z Ceny, że tak powiem „na
placha” bądź jak kto woli „Na naleśnika” kiedy Nikola spytała czy żyje, a
ja w odpowiedzi wyplułam piach z ust i wydałam z siebie nie Lucki
dźwięk, którego nikt nigdy nie powtórzy. Padło jeszcze wiele innych
historii kiedy przypomniałam sobie, że miałam zabic Jareda. O wilku mowa
! Pan Złodziej szedł zadowolony z sałatką w jednej ręce i blackberry w
drugiej. Gdy zobaczył nas wyszczerzył się jak głupi, ja także. Jak mu
zaraz skopie ten jego zad to go własna matka nie pozna ! Już wstawałam
żeby powitac go kopniakiem kiedy zobaczyłam capa w naszym busie.
_____________________________
Miał byc cap jest cap xD Komentarzami nie pogardzę, bo nie wiem czy jest sens pisac dalej :)
Miał byc cap jest cap xD Komentarzami nie pogardzę, bo nie wiem czy jest sens pisac dalej :)
Dobra!!! :D
OdpowiedzUsuńTo, że główna bohaterka nie lubi Jareda, nie znaczy, że ja go nie uwielbiam :) A tak naprawdę pewnie się polubią :P
Rozdział dobry, coraz bardziej podoba mi się ta historia. Choć jak wcześniej mówiłam pierwszy raz czytam takiego bloga :P
Pozdrawiam ;)