sobota, 21 grudnia 2013

R. VII "A little party never killed nobody!"



Był już wieczór kiedy wrócił do domu. Oprócz długich rozmów z Nathanem odbyłam też konferencję z Jarede, Shannonem, Tomo i Emmą no i dziewczynami. Czułam się dziwnie. Każdy już przeżywał to nie raz, dla każdego był to kolejny teledysk, a dla nas ? Jakby grom spadł z nieba. Położyłam rzeczy na łóżku i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Kiedy spłukiwałam z siebie mydło usłyszałam pukanie do drzwi, wpierw było cierpliwe, ale za trzecim razem osoba za drzwiami zrobiła się natarczywa. Wyszłam z kabiny, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam do drzwi. Spodziewałam się jednej z przyjaciółek, a ujrzałam Nathana. Oszołomiona jego widokiem uświadomiłam sobie, że chłopak uśmiecha się podejrzliwie i zrozumiałam, że stoję przed nim w samym ręczniku. Poczułam rumieńce na policzkach, a Nathan od razu zareagował.
-To ja poczekam.- odezwał się  odwrócił, a ja szybko zamknęłam drzwi i pobiegłam się ubrać. Za chwilę znowu otworzyłam drzwi, miałam na sobie luźne dresy i podkoszulek Nirvany.
-Co ty tu robisz ?
-pomyślałem, że wpadnę i sprawdzę jak twoja ręka.- uśmiechnął się ponownie i spojrzał na mnie wyczekująco.
-człowieku tutaj są jeszcze 3 osoby, nie tylko ja.
-Będę cicho.
-Dobra. Właź.- powiedziałam i otworzyłam szerzej drzwi, a chłopak szybko wślizgnął się do środka, a ja zamknęłam za nim drzwi na klucz. Zauważyłam, że trzymał w ręku torbę.- A to co ? Apteczka ?
-Nie, niespodzianka. Pomyślałem, że jak jesteś sama to warto coś obejrzeć wieczorem.- powiedział i wyciągnął z torby paczkę chipsów paprykowych, dwie puszki coli i dwa filmy: komedię i horror. Odpowiedź prosta. Horror. Dopiero teraz zauważyłam jak jest ubrany, miał na sobie czarne rurki i białą koszulkę tak cienką, że w odpowiednim świetle widać było górną część jego ciała. Chłopak postawił rzeczy na ziemi i podszedł do mnie, wyciągnął dłoń a ja podałam mu swoją rękę. Już nie miałam opatrunku, ale dalej rana bolała. Chłopak nieco się skrzywił, ale zostawił ją w spokoju. Jednym gestem zaprosił mnie na łóżko, a sam poszedł majstrować przy telewizorze. Chwile potem zajął miejsce obok mnie, poprawił sobie poduszkę i podał mi przysmaki. Oglądaliśmy „Wzgórza mają oczy’ w połowie filmu, byliśmy przykryci jednym kocem, Nathan przysunął się bliżej i objął mnie ramieniem. Wiedziałam, że do mnie zarywa, ale nie miałam nic przeciwko temu, ale miałam ograniczenia, w sumie. Podobał mi się, może oprócz swojej pewności siebie i byłoby idealnie. Uśmiechnęłam się na jego zagranie i przysunęłam się jeszcze bliżej. Jak romantycznie, kobieta i mężczyzna, oglądają horror ona chowa się w jego ramionach, no jak w filmie. To teraz, któreś musi umrzec i będzie identycznie jak w scenariuszu Hollywoodzkiego filmu. Nie, u nas śmierci nie ma, jest karmienie się. Brunet wziął jednego chipsa i nakarmił mnie nim na co ja się zaśmiałam. Dawno nie miałam takiej sytuacji i nie powiem tęskniłam za taka troską. Teraz człowieku odróżnij: podoba mi się, tęsknie za troską drugiej osoby… Różnica ogromna: uczucie. Pod koniec filmu już przysypiałam, oparłam głowę na torsie chłopaka, a on zaczął mnie głaskac po włosach. Sen był coraz bliżej, powieki opadały, były za ciężkie. Nathan wyłączył telewizor, pocałował mnie w czoło i oboje zasnęliśmy.
Obudził mnie głośni odgłos kroków, otworzyłam oczy, poczułam, że leżę na poduszce, raptownie usiadłam i rozejrzałam się po pokoju. Nathan właśnie zbierał chipsy, spojrzał w moją stronę i się uśmiechną. Odwzajemniłam uśmiech i nieco zaspana podeszłam do niego.
-Gdzie idziesz ?
-Do siebie, nie chce żeby jeszcze myśleli, że cie zaliczyłem.- odpowiedział i zaczął dalej się pakować. Spojrzałam na zegarek, 5:30.
-Mhm. Nathan, dzisiaj jadę z Julką na urodziny przyjaciela. Nie będzie mnie cały dzień, mam nadzieje, że nie pokrzyżuję twoich planów?
-Nie… Nie.- uciął sucho, chyba jednak pokrzyżowałam. Odwrócił się na pięcie i już miał wychodzić, ale go zatrzymałam.
-Ej. Widzę, że jesteś zły. Czyli coś planowałeś.
-Owszem, ale już trudno.
-Nie, nie trudno. Nadrobisz to pojutrze, dobrze ?- powiedziałam jak najmilszym tonem, a on się odwrócił. Przez okno wbijały się pierwsze promienie słoneczne, spojrzałam na niego. Jego ocz były pobudzone, pełne walczących ze sobą emocji, miały odcień ciemnej zieleni. Usta wykrzywiły się w niemym uśmiechu, patrzyłam na niego w skupieniu, chłopak się pochylił, zamknął oczy i delikatnie musnął moje wargi, zamknęłam oczy, a on gdy dostrzegł brak protestu pocałował mnie, leciutko, krótko tak bym pragnęła więcej, otworzyłam oczy, a on wyszedł.  Ah ci faceci.
Odwróciłam się i poszłam wziąć prysznic, podczas kąpieli zamknęłam oczy i przypominałam sobie ostatni wieczór, czułam niedosyt, w brzuchu było mi gorąco, coś ściskało mój żołądek. No pięknie. Zakochałam się. Z jedne strony cieszyła mnie ta myśl, ale z drugiej byłam na siebie zła nie wiedzieć czemu. Wyszłam z pod prysznica, ubrałam białe rurki, niebieską koszulkę z napisem „Life is to short to Sleep” i czarną kamizelkę z ćwiekami, do tego czarne koturny, torebka i byłam gotowa. Spojrzałam na zegarek, 6;15. Poszłam zrobić sobie make up i upiąć włosy w kok. Kolejne 30 minut. Hura wreszcie zostało mało czasu. Zeszłam do kuchni, złapałam rogalika i kubek kawy i wyszłam na dwór, czekałam tam na mnie Julka w czarnych rajstopach, krótkich spodenkach seansowych i białym topie, w ręku trzymała jeansową kurtkę i torebkę. Przywitała mnie uśmiechem i razem ruszyłyśmy do miasta.
Całą drogę przebyłyśmy w ciszy, po raz pierwszy w życiu, chyba. Na miejscu, jak obiecał, czekał na nas srebrny samochód BMW, za kierownicą siedział Kubuś, a obok Miro jak zawsze w swojej katanie. Wsiadłyśmy do środka, a Czaplay z piskiem opon odjechał. No, bo czego się można było po nim spodziewać
-Kubuś nie szarżuj, nie szarżuj tak.-odezwałam się gdy chłopak dobijał już do 140km/h. Patrzyłam na drzewa, które znikały w sekundę i uświadomiłam sobie po raz kolejny ile człowiek widzi, a ile z tego widzi jeden, jedyny raz.
-Ja ? Szarżować, chyba sobie kpisz. To jeszcze normalna prędkości.- zaśmiał się blondyn i spojrzał na przyjaciela obok, który zafascynowany przyglądał się licznikowi. Najwyraźniej Czaplay posłuchał, bo mina Mynia nie była już tak zadowolona jak przedtem.
-Dziękuje.- odezwałam się i oparłam głowę o szybę- To jak tam na koncercie w Krakowie ?
-A dobrze, dobrze. Wręcz świetnie, przyszły prawie 3 tysiące osób.- odezwał się Mirek i zaczął grzebać w kieszeni po czym podał mi swój telefon. Spojrzałam na ekran komórki i zobaczyłam zdjęcie z koncertu, tłum ludzi uśmiechał się do zdjęcia, na barierkach zauważyłam flagę Crew, wyłapałam w tłumie z 20 czapek z logiem Eneja. Faktycznie, musiało być nieźle.
-No nooo. A coś nowego na playliście było, czy jak zwykle ?
-Dodaliśmy „Państwo B” i „Komu”.
-COOO ?! Mnie tam nie było, a ty śpiewałeś KOMU ?!- oburzyłam się i rzuciłam w niego telefonem. Ma fart, że nie śpiewał Taki kraj bo bym zabiła.
-No co ! Ludzie krzyczeli, a przy takim tłumie trzeba było coś zaśpiewać. Nie wiem czy nie było ich więcej niż w Olsztynie, ale i tak atmosfera u nas jest nie do przebicia.
-Zakochany w swoim mieście Miro, jak ja to lubię.- odezwała się Julka i szturchnęła go kolanem w siedzenie, a on raptownie odwrócił się i posłał jej wymowny uśmiech, a ciemnoruda posłała mu buziaka.
-Cóż, jak się mieszka w tak pięknym mieście to się nie dziwić.- odezwał się Kuba i włączył głośniej radio, leciała akurat piosenka Avicii „Hey brother”. Przez dłuższy czas nie odzywaliśmy się do siebie, każdy zajął się telefonem, Kuba był zbyt zajęty drogą i wsłuchiwaniem się w muzykę lecącą w radiu, a ja zajęłam się widokami za oknem. Po godzinie poczułam wibracje telefonu, zerknęłam na urządzenie, 9:10 i sms od nieznanego numeru. Otworzyłam wiadomości: No witaj kobieta co pokrzyżowała moje plany.
Nathan ? Skąd ma mój numer ? Odpisałam szybko na wiadomość, okazało się, że Igor był zdrajcą. Tsa. Po co pytać Jess o zdanie ? Łatwiej od razu dać jej numer każdemu.
„Fajnie, a moja wola to już nie ważna nie ? :P”
„Ważna, ważna, ale nie mogłem się oprzeć. Musiałem napisać J To co, jutro, godzina 19:30 tam gdzie wczoraj? : )”
„Jasne, a mam się bać czy jednak nie ? :P”
„Raczej nie, chyba, że boisz pikników wieczorem.”
„Piknik? Zapowiada się bardzo ciekawie J” dopiero po chwili zorientowałam się, że Julka czyta moją rozmowę z Nathanem, szybko schowałam telefon i spojrzałam w jej stronę.
-Czemu nic nie mówiłaś ?- odezwała się dziewczyna, nie była zadowolona
-Tak jakoś nie było czasu, ale co miałam ci mówić ? Że polubiłam jednego z chłopaków z planu? To takie ważne?- odezwał się na tyle cicho, by nikt z przodu nas nie usłyszał
-Polubiłaś ? A nie pokochałaś?
-Chyba sobie kpisz !
-Nie. Przypomnę ci coś.- odezwała się i zaczęła nucić piosenkę Comy „Angela”… „Angela proszę cię nie idź z tym chłopcem na dno. On w oczach ma zło” No tak, od razu moja chęć do Nathana zniknęła. Nie przemyślałam tego, ale z drugiej strony wiedziałam o co chodzi Julce. OD dawna chciała mnie zeswatać z Rafałem.
-Tak? A nie chodzi ci raczej o Rafała?
-No… Nie tylko. Ale Jess. Rafała znasz od dawna, on cię kocha, a jego? Nie znasz go wcale.
-Ty też! Może i nie znam go, ale i tak nie zajdę się z Rafałem. Nie zmusisz mnie do tego!
-Jessica! „Planuje ostatecznie ocalić cię przed chłopcem”…
-Przestań.- odpowiedziałam sucho i odwróciłam się do niej plecami. Miałam serdecznie dość tej rozmowy, może i miała nieco racji, to wszystko działo się za szybko. Znam go ledwo dzień, ale… On nie wydaje się być zwykłym debilem, który chce zaliczyć kolejną laskę. Gdyby taki był już wczoraj by to zrobił, ale z drugiej strony. Muszę się trzymać na dystans. Mimo to nie mam zamiaru spełnić prośby Julki. Lubiłam Rafała, ale nic więcej. Owszem był przystojny, miły, ale.. nie. Nic mnie z nim nie łączyło. Przykro mi, ale jego miłość do mnie jest i będzie nieodwzajemniona. Spojrzałam ponownie na telefon. Nathan zdążył napisać już 2 smsy.
„ I będzie ! :*” „Jess ? Jesteś”
„Tak, przepraszam, ale nie mam na razie nastroju, musze się zdrzemnąć”
„Jasne, słodkich snów.”
„Dobranoc”. Był taki słodki i miły, nie chce mi się wierzyć, ze może mieć jakieś złe intencje. Tak jak napisałam tak zrobiłam, po 10 minutach przemyśleń nad tekstem piosenki, rozmową z Nathanem i Julką, poszłam spać.
 Obudziło mnie lekkie szturchanie w ramię. Otworzyłam powoli oczy, nade mną pochylał się Kubuś. Rozejrzałam się dookoła, byliśmy sami. Powoli wstałam i rozciągnęłam mięśnie. Razem z przyjacielem wyszliśmy na zewnątrz, staliśmy na parkingu stacji benzynowej.
-Jass. O co chodziło z Rafałem?- oparł się o maskę i spojrzał na mnie podejrzliwie. Jak zawsze na swych blond włosach miał fullcap, dzisiaj z Batmanem.
-Jak to?- spytałam udając zdziwioną, ale i tak na marne.
-słyszałem twoją rozmowę z Julką, a bynajmniej cześć.
-Eh… Kuba. Wiesz na czym stoję z Rafałem, co on do mnie czuje, a co ja do niego. Wszystko niby jest załatwione. Mimo to Julka nie umie się z tym pogodzić, tyle.
-Spoko. Jakoś nie do końca w to wierzę, bo niby nic takiego, a jednak wczoraj się mocno wkurzyłaś.
-Miałam ciężką noc.- powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami, a wzrok wlepiłam w ziemię i zaczęłam grzebać w niej butem. Czemu on zawsze wszystko wyczuwa już ze wzroku czy z głosu. Nagle poczułam w pasie czyjeś objęcia, a na ramieniu oparł swoją głowę Czapay, spojrzałam na niego a on tylko uśmiechnął się słodko i wcisną mi w kieszeń Marsa. No bo jak inaczej pocieszyć Echelon? Zaśmiałam się lekko i razem poszliśmy na stację.
Na miejscu czekał już na nas Mirek z Julką, byłam zła na przyjaciółkę więc ją zignorowałam, przeszłam obok i przytuliłam Mynia na powitanie.
-Ej, przecież ja jestem zajęty.- wypomniał mi i udawał obrażonego, ale ja i tak dałam mu buziaka w policzek jak zawsze. Wiedziałam , że to pomoże, od razu uśmiech wrócił na jego twarz. Każdy z nas kupił sobie kawę, Czaplay dodatkowo zamówił zapiekankę, ale po 4 gryzach oddał ją Mirkowi narzekając, że jest niedopieczona. Co za maruda, no xD
Wsiadłyśmy do samochodu, zostały jeszcze 2 godziny do Olsztyna, było już po 11:10. Każdemu się nudziło więc włączyliśmy na fulla radio i zaczęliśmy wykonywać własne rovery różnych piosenek. Jak zawsze wygrywał Czaplay, akurat leciała jego ulubiona piosenka Ewy Farny „Cicho”. Zadzwonił do jakiegoś kolegi.
-Posłuchaj, posłuchaj tego. Zaśpiewam ci piosenkę.- wydukał przez śmiech.- Zaśpiewam ci piosenkę, musisz zgadnąć jaką. Tylko uważaj, będzie ukraińsku. Uwaga, zaczynam. „Tycho jakby caly swiat”- zanucił i wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Tak jeszcze kilka razy, śpiewaliśmy, tańczyliśmy i dzwoniliśmy do ludzi robiąc sobie z nich żarty. Wreszcie wjechaliśmy do miasta. Kuba minął centrum i jechał w stronę pola, na którym stało 7 domów letniskowych. 2 należały do chłopaków, a bynajmniej zawsze je wynajmowali na wakacje, a jeden dla mnie i Julki. W jeszcze jednym z nich mieszkał właśnie Rafał, mój przyjaciel, który od 2 lat jest zabójczo we mnie zakochany, ale ja nic do niego nie czuje i nie mam zamiaru dawać mu jakichkolwiek nadziei. Znam go 8 lat, dzięki niemu poznałam chłopaków, to on pokazał mi ten dom, specjalnie, bo wiedział, że obok oni mieszkają i tak o to się złożyło, że prócz widywania siebie na koncercie spotkaliśmy ich nad jeziorem. Teraz jesteśmy zgraną paczką. Na miejscu słychać już było głośno dźwięki dobiegające z domu Rafała, nie tylko dźwięki. Przed domem było już kilkanaście osób, rozpalali ognisko, a kilka osób chodziło po drewnianym molu. W tłumie dostrzegłam Igora Herbuta i Adama Horoszczaka, od razu banan wyskoczył mi na twarz. Gdy tylko zaparkowaliśmy wyskoczyłam jak oparzona z samochodu i rzuciłam się Adamowi na szyję.
-AAADAAAM !
-Boże Jessica !- odezwał się lekko oszołomiony i mnie przytulił. Jak ja dawno go nie widziałam.
-Jezu, kiedyśmy się widzieli ?!
-Rok temu chyba.
-Anie dłużej?
-Nie. 9 miesięcy dokładnie, ale i tak się stęskniłem.-jeszcze mocniej sie przytuliliśmy. Oderwał nas dopiero głos Igora.-
-Za mną nie tęskniłaś ?- spytał z urażoną miną, a ja rzuciłam się i na niego.
-Za twoimi łapami !? Jasne, że tęskniłam !- dałam mu buziaka w policzek i mocno się przytuliliśmy poczym blondyn wziął mnie pod łokieć i zaprowadził do stołu przy którym czekał na nas cały zespół Enej. Mynio i Czaplay co prawda jeszcze witali się z gośćmi, ale ja z Julką musiałam się przywitać z resztą.
-Heej!- krzyknęłam do wszystkich po czym każdemu po kolei dałam całusa na powitanie, usiadłam koło Łukasza i Pińkiego, a Julka jak zawsze koło Lolka. Długo się nie nasiedziałam, bo zaraz ujrzałam Rafała stojącego przy grillu z butelką piwa w ręce. Przeprosiłam przyjaciół i podeszłam do niego.
-Hej.- przywitałam się ponownie całusem i przytuliliśmy się. Zauważyłam, ze od naszego ostatniego pobytu tutaj chłopak mocno przepakował, miał prawie 185 cm i brązowe włosy postawione na jeża, głowę miał dużą, a jego wielki nos od razu rzucał się włosy. Mimo tej wady, chłopak nadrabiał pięknymi, niebieskimi oczami i posturą, teraz jeszcze lepszą. Miał na sobie czarną bluzę z logiem Hemp Gru i szare jeansy.
-Hej.- uśmiechnął się i spojrzał ponownie na jedzenie, które właśnie się dopiekało. Rozejrzałam się po okolicy, na prawo stał duży bufet a na nim dwa talerze smażonego mięsa, kilka misek z sałatkami, talerze plastikowe i sztućce, a za nim stała chłodnia podłączona do agregatu, w której stały butelki z piwem.-Dawno się nie widzieliśmy, co?
-Nom, ostatnio 4 miesiące temu. Przypakowałeś nieco.
-No cóż, może teraz jakaś laska mnie zechce.
-Rafa…
-Spokojnie, nie o ciebie mi chodzi.- uśmiech zszedł u z twarzy, a mi zrobiło się przykro. Po co psuję mu nastrój w urodziny.
-Przepraszam.
-Nie masz za co.
-Mam. Zjebałam ci nastrój w urodziny, przepraszam.- powiedziałam z wyrzutem i przytuliłam się, a on tylko objął mnie lekko, kiedy się wyprostowałam sięgałam mu do ust teraz skuliłam się na tyle, że nie sięgałam nawet do brody. Chłopak przeprosił mnie na chwilę i poszedł w stronę chłodni, a ja przekręciłam kiełbaski. Za chwilę stał znowu koło mnie z dwiema butelkami Specjala. Wzięłam jedną, ale ostrzegłam od razu, że to jedyna. W końcu jutro wraca w góry.
-Wiesz co, idę do chłopaków.- powiedziałam i wskazałam na zespół, który właśnie zajadał się szaszłykami.
-Jasne.-odpowiedział i wrócił do swojego zajęcia, a ja poszłam tak jak mówiłam do reszty grupy. Tym razem usiadłam koło Kojrysa. Chwilę potem dosiedli się do nas Igor i Adam, zaczęliśmy rozmawiać na temat naszych ostatnich przygód, oczywiście chłopcy opowiadali o swoich koncertach. Było koło 18, słońce zaszło, ktoś pogłośnił muzykę, wszyscy poszli na parkiet. Usiadłam samotnie na ławce i oglądałam przyjaciół, kiedy podszedł do mnie Rafał.
-Mogę ?
-Jasne.- uśmiechnęłam się i poszliśmy na parkiet. Bawiłam się na całego, w między czasie zapomniałam o pracy i wypiłam jeszcze 4 butelki piwa. Impreza rozkręciła się na dobre, ostatnie co pamiętałam to taniec z Rafałem i odbicie przez Mirka. 
____________________________________
Proszę i o to kolejny rozdział, ale nwm czy jest sens na kolejny jak czyta to jedna osoba :(
A to tak na zachętę: 


2 komentarze:

  1. Hej! Czytam Twoje opowiadanie, fajnie napisane i ciekawe! :) Czekam na więcej i zapraszam do siebie. :) Liczę na szczere opinie, niedawno zaczęłam pisać to opowiadanie i chwilowo staram się dodawać notki prawie codziennie. ;)
    Pozdrawiam i Wesołych Świąt!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nathan jest słodki ♥ nawet bardzo słodki, ale jakoś mimo wszystko mu nie ufam :/ A Rafała mi szkoda, niby rozumiem, że ona nie czuje nic do niego, ale on na prawdę musi się starać, Dwa lata to sporo, ale takie jest życie :(
    Pozdrawiam :*


    http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń