środa, 8 stycznia 2014

R.X "Happy birthday!"



W lutym, na moje 23 urodziny jako prezent dostałam protezę. Nie był to co prawda wymarzony podarunek, ale ważny. Na przyjęciu zjawili się wszyscy, prócz jednej osoby. Nathana. Utwierdziły się moje obawy, „Angela proszę cie nie idź z tym chłopcem na dno”. Oczywiście Julka mi to wypomniała, no nic. Musiałam przyznać jej rację, wreszcie się pogodziłyśmy, nasze racje wróciły do normy. Marsi jakoś się dogadywali z innymi, ale nie było łatwo. Chwilami widziałam bardzo śmieszne gestykulację i miny Shannona gdy ktoś nie rozumiał co mówi.
Siedziałam przy stoliku ze szklanką szampana, chciałam pójść nad molo, ale miałam lekki problem. Dwie kule, szklanka, dwie ręce, jedna noga… Złapałam naczynie w zęby, lekko poirytowana złapałam kulę i po cichu wymknęłam się z mieszkania. Każdy był zajęty innymi, byle nie mną. I dobrze, nie lubiłam być w centrum uwagi. Doczłapałam się na zewnątrz, rzuciłam kulę, zachwiałam się lekko, ale trzymałam równowagę. Z ogromnym trudem usiadłam, a raczej upadłam na deski. Spojrzałam z obrzydzeniem na resztkę nogi, ale szybko odwróciłam wzrok. Wyobraziłam sobie protezę. Teraz będzie łatwiej, pomyślałam.  Spojrzałam przed siebie, jezioro pokrywał lód i śnieg, księżyc świecił wysoko nad drzewami. Było czyste niebo, ale nie było widać zbyt wielu gwiazd. Noc była chłodna, ale nie lodowata. Położyłam się na deskach i zamknęłam oczy. Liczyłam na spokój, ale się nim nie nacieszyłam. Za chwilę ktoś położy się koło mnie.
-Pięknie tutaj.- usłyszałam cichy głosi Jareda. Westchnęłam i otworzyłam oczy.
-Owszem. W Polsce jest mnóstwo pięknych widoków.
-Z tym się zgodzę. Pięknych Polek też jest tutaj od pyty.- zaśmiałam się i spojrzałam w jego stronę. Swoje włosy splecione miał w dwa warkocze, golił się widocznie z tydzień temu, bo znowu zaczął zarastać chaszczami. –Jessica. Możesz mi powiedzieć, po co te gierki z Nathanem?
-Słucham?- spytałam zdezorientowana, od razu podniosłam się wyżej po dokładnie się mu przyjrzeć. Patrzył spokojnie w niebo nie zwracając uwagi na moje zachowanie.
-Zrobiłaś mu nadzieje, będąc z… Jak mu tam, Rafałem?
-COOO ?! On ci tak nagadał?! To raczej on mi narobił nadziei, poczym nawet nie pofatygował się na sms!- usiadłam rozwścieczona i spojrzałam zabójczym wzrokiem na Leto, który patrzy na mnie poirytowany.
-Wiesz czemu do ciebie nie pisał? Bo nie chciał się więcej ranić, ani nie niszczyć twojego związku. Po tym jak zabrała cie karetka, chciał szybko jechać do szpitala, ale.. Ktoś go zatrzymał. Julka zrobiła mu aferę, powiedziała mu wszystko. Powiedziała, żeby się od ciebie odpieprzył, żeby nie łamał serca Rafałowi. Mówiła to z taką wściekłością, że chłopak uznał, że faktycznie to nie ma sensu. Kazał ci tylko przekazać, że przykro mu z powodu wypadku. Tylko tyle, ale. Mi to nie daje spokoju. Naprawdę uważam cie za fajną dziewczynę, ale nie rozumiem czemu mu to zrobiłaś. – patrzyłam na niego jak na ducha, ale ten dalej patrzył w niebo. Nic z tego co mówił do mnie nie docierało.
-Ale… Ja… Co do… Nie jestem…
-Boże, Jess. Wszystko wiem, nie kłam! –wybuchł w końcu i usiadł patrząc mi głęboko w oczy, spokój zastąpił gniew. Wiedziałam, ze to prawda. Gdyby miało być to kłamstwo, nie byłby ta zły. Nawet jeśli jest fantastycznym aktorem.
-ALE JA Z NIM NIE JESTEM!- krzyknęłam, nie mogłam już wytrzymać tych kłamstw. Nie wiem co im wszystkim nagadała Julka, ale co by to nie było, zabije ją.- to on coś do mnie czuje, ale bez wzajemności! Nie wiem co Julka wam nagadała, ale ja naprawdę kocham NATHANA!
-To czemu miałaby coś takiego mówić?
-Bo zawsze chciała żebyśmy byli parą. Już w październiku się o to pokłóciłyśmy, teraz się pogodziłyśmy, bo myślałam, że po prostu Nathan mnie wystawił do wiatru, ale… Boże co podła szmata!- Krzyknęłam i spróbowałam wstać, ale nijako mi to wyszło. Byłam wściekła, nie chciałam się skupiać na wstawaniu, chciałam tylko wygarnąć jej wszystko co teraz o niej myślę. Z odsieczą nadszedł Jared, podniósł mnie i podał kule, jak najszybciej dokuśtykałam do domu. Nie chciałam nikogo denerwować, więc poprosiłam, udając miłą, dziewczynę na zewnątrz. Jared stał oparty o ścianę.
-Możesz mi powiedzieć co ty sobie wyobrażałaś?!- wydarł się na nią od raz gdy tylko zamknęła drzwi.
-Słucham? –spytała ewidentnie zdezorientowana, patrzyła ze spokojem to na mnie to na Jareda.
-Nie udawaj głupiej. Jared wszystko mi powiedział. Możesz mi powiedzieć co ci odbiło! Wiesz, że zależało mi na nim! Naprawdę nie umiesz przyjąć do wiadomości, że nie kocham Rafała?!- wybuchłam, serce biło jak szalone. Poczułam na sobie wzrok Jareda, odwróciłam się i spojrzałam na niego. W jego błękitnych jak ocean oczach pojawiło się lekkie zdziwienie, ale dalej na twarzy była maska aktora. Ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej, widziałam pod koszulką jak naprężają się jego mięśnie. Widocznie był równie zdenerwowany jak ja, ale cóż. Tyle lat gry dało efekty. Spojrzałam ponownie na Julkę, już nie była zdziwiona. Była ewidentnie urażona, ale nie było jej przykro. Była wściekła. Oddychała szybko i płytko, ale nie zwracałam na to uwagi. Jak ona mogła mi to zrobić.
-Czemu to zrobiłam? Chyba sobie kpiny urządzasz! Kochałam go tyle lat, ale on wolał Ciebie. Taką płytką idiotkę, która udaje silną ślicznotkę. Po co to robiłam?! Żeby być bliżej niego! Ale nie! Jess jest zbyt mądra, nie zasługuje na takiego debila tak?! Jesteś za piękne na niego co?! Wolisz bogacza z Ameryki co?! Ty płytka debilko!- krzyczała przez płacz, a ja stałam jak wryta. Moja złość została zastąpiona przez dezorientację. CO ona mówi? Patrzyła na mnie wzrokiem mordercy, ręce jej się trzęsły, nogi tak samo. Widziałam jak jej pierś unosiła się i opadała w przerażająco szybkim tempie. Wzięła głęboki oddech i krzyknęła- Ty podła dziwko! Zniszczyłaś moją przyszłość i jeszcze tak mi się odpłacasz za pomoc?!- rzuciła się na mnie tak szybko, że obie opadłyśmy na podłogę, usiadła mi w pasie, blokując ręce. Jared szybko zareagował, podbiegł do nas i próbował odciągnąć ją ode mnie. Wpadła w dziką furię, w ręku trzymała nie wiedzieć skąd scyzoryk. Wyrywała się, biła mnie łokciem w brzuch,  wbiła scyzoryk obok mojej twarzy, a ja krzyknęłam ze strachu. Uderzyła mnie dwa razy pięścią w twarz i znowu mocno łokciem w żebra. Złapała mnie za barki i uderzyła o ziemię. Zobaczyłam mroczki przed oczami, kości mocno bolały. Spojrzałam na Jareda, złapał ją za barki, ale nic nie dało, chwycił ją za gardło i odciągną. Był ewidentnie zdziwiony tą sytuacją, ale i przerażony. Na szczęście nie panikował. Naprawdę szczęście, chyba zawdzięczam mu życie. Trzymał ja w mocnym uścisku, ale ta się wyrywała. Chciała go uderzyć, ale zwinnie unikał ciosów. Teraz ja oddychałam za szybkim tempem. Zrobiło mi się słabo, krew odpłynęła mi z twarzy. Powoli usiadłam, Jared patrzył na mnie przerażony. Julka w jego uścisku rzucała się na wszystkie strony. Usłyszałam jakiś krzyk, ale nie odróżniłam czyj ani nie odróżniłam słów. Poczułam mokrą ciecz na czole, nagle zrobiło mi się nie dobrze. Oparłam się ręką, ale mało mi to dało. W tej samej chwili otworzyły się drzwi i wyszedł do nas Shannon. Na widok naszej trójki oczy otworzyły mu Siudo granic możliwości. Usłyszałam jak Jared wymawia moje imię i zaraz obok mnie klęczał Shannon. Położył moją głowę na kolanach. Patrzył na mnie jak na ducha, był cały blady. Jego oczy były jeszcze bardziej dzikie. Wyjął z kieszeni chusteczkę wytarł moje czoło, była przesączona krwią. Za chwilę wybiegł Tomo i podbiegł do Jareda. Musieli go zawołać, ale ja nic nie słyszałam. Oboje zaczęli się siłować z Julką, niestety z dwoma mężczyznami nie miała szans i odpuściła. Za chwilę po tym Shannon zadzwonił chyba na policję. Nie wiem już co było dalej. Nagle wszystko zrobiło się niewyraźne, straciłam siły i… zasnęłam.
Obudziłam się znowu w szpitalu. Obok łóżka siedział Shannon. Powoli się podniosłam, ale zaraz znowu wróciłam do pozycji leżącej. Glowa bolała jak szalona. Shannon poderwał się i spojrzał na mnie z troską, teraz jego oczy były spokojne, nie przypominały oczu tygrysa, a raczej były… koloru lasu, brązowo złote z domieszką zielonego. Były głębokie, czujne, źrenice małe, kryło się w nich zmęczenie.
-Jak się czujesz?- zapytał łagodnym głosem.
-Co z Julką?- głos miałam słaby, chrypliwy. Nie miałam zbytnio siły na rozmowę, ale musiałam się dowiedzieć.
-Jak straciłaś przytomność zabrała ją policja. Nie ma jednak sprawy, bo została skierowana do psychiatry. Okazało się, że ma coś z głową, ale nie ważne. Nie dziś. Jak się czujesz?- patrzył na mnie nadal czujnie słowa o Julce mówił jakby… jakby to było nic, sucho, bez uczuć, ale oczy były niezmienne.
-Jak po dobrej imprezie. Może tylko brzuch inaczej boli.- zaśmiałam się, ale pożałowałam tego. Złapałam się za głowę, miałam na niej bandaż.
-Nie dziwię się, masz nieźle potłuczone żebra. Co do głowy, lekki wstrząs. Lekarz mówi, że najgorzej nie jest, ale są skutki. Możliwe, że będą ci się mieszać wspomnienia, informacje i wydarzenia. To co było 5 lat temu możesz Myślec, że było miesiąc temu. To i tak łagodny koniec.
-mogło być gorzej. Nie zrobiła nic Jaredowi?
-Dostał tylko w kartofle, ale na szczęście laska nie ma mocnego kopa. Żyje.
-Boże.  Co ja narobiłam.- zaczęłam płakać. Nie mogłam tego pojąc. Co ona zrobiła, co ona mówiła?! Nagle znalazłam się w objęciach Shannona. Przytulił mnie mocno i czule. Głaskał mnie po plecach i szeptał w kółko to samo słowo „cicho”.
Gdy wyszłam ze szpitala chłopcy musieli już jechać. Czekał ich kolejny koncert. Ostrzeżenie lekarza się sprawdziło, pomyliłam kilka sytuacji ale Nikola mi wszystko sprostowała. Po całej sytuacji Julka wylądowała na dwa tygodnie w szpitalu psychiatrycznym. Oczywiście musiałam zepsuć takie wydarzenie. Jak zawsze.

_
Wielkie przeprosiny za tak długą przerwę, ale komputer po 7 dniach i tysiącach prób zapalił i odzyskałam opowiadanie! Dziękuje wszystkim co czytają i czekam na krytykę :) 

1 komentarz:

  1. Hej ;)
    nominuję Cię do Liebster Award
    Magiczna Przystań blogów
    http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com/p/liebster.html

    OdpowiedzUsuń